Marka osobista w wielu językach. Jak połączyć działalność międzynarodową z lokalną?

Marka osobista w wielu językach. Jak połączyć działalność międzynarodową z lokalną?

Analiza przykładów i propozycja strategii.

Po co prowadzić wielojęzyczną markę?

Od prawie roku prowadzę bloga i coraz częściej szukam inspiracji w profesjonalnych obszarach sieci społecznościowych. Piszę o programowaniu, startupach, czymkolwiek czym chcę się podzielić z innymi. Wielokrotnie zastanawiałem się, czy oprócz angielskich treści nie publikować też czegoś po polsku. Zacząłem pisać po angielsku, bo w środowisku IT jest to standardem. Dodatkowo, zależało mi na zbudowaniu międzynarodowych relacji.

Jednocześnie czułem się trochę nieobecny tu, na miejscu. Chciałem brać bardziej aktywny udział w lokalnym środowisku startupowym i budować kontakty w branży. Ponadto, swój startup, Sentimatic, prowadzę z polskim inwestorem, Asseco, który działa na dużą skalę w polskim świecie biznesu. Tworzenie contentu w języku ojczystym byłoby świetnym wstępem do wspólnych działań marketingowych.

Jest też bardziej osobisty element tych rozważań. Często żałowałem, że członkowie mojej rodziny nie mówiący płynnie po angielsku nie mogą przeczytać moich artykułów i wejść ze mną w dyskusję. Chciałem to zmienić.

W tym artykule przedstawiam moje przemyślenia i research przeprowadzony, zanim zacząłem pisać po polsku.

Jak oddzielić treści w różnych językach? Kanały udostępniania

Pierwszym decyzją do podjęcia było to jak i gdzie publikować teksty i przemyślenia. Chciałem, żeby mój blog i social media dalej wyglądały profesjonalnie, więc musiałem stwierdzić, czy wszystkie aspekty mojej obecności online powinny być prowadzone dwujęzycznie. Jak znaleźć balans miedzy praca zainwestowaną w tworzenie wielojęzycznych treści, a możliwością dotarcia do jak największej i zróżnicowanej liczby odbiorców i osiągnięcia pozostałych celów dla swojej marki?

Strona internetowa/blog oraz wszystkie social media prowadzone w dwóch językach

To kojarzy mi się z dużym nakładem pracy i małą spontanicznością. Na polskim rynku ciężko znaleźć kogoś, kto zdecydowałaby się na to podejście. Czasem warto zaryzykować i zacząć działać inaczej - docierając do jak największego grona odbiorców zarówno na na rynku lokalnym jak i międzynarodowym. Są jednak tego konsekwencje - podejmując decyzje o prowadzeniu działalności dwujęzycznej każdy opublikowany przeze mnie content powinien zostać przetłumaczony. Odstępowanie od zasad byłoby mało profesjonalne.

Po polsku i angielsku swoje media społecznościowe prowadzi Sentione (https://sentione.com/) - duża firma zajmująca się monitoringiem internetu oraz tworzeniem chatbotów za pomocą sztucznej inteligencji. Ich konta na Twitterze oraz Facebooku zostały podzielone na międzynarodowe oraz te będące polskimi wersjami, które prowadzone są odpowiednio po angielsku i polsku. Content jaki oferują na tych kanałach komunikacji jest odpowiednio modyfikowany np. pod względem kulturowym i obyczajowym, co świetnie trafia w gust ich odbiorców.

Strona internetowa prowadzona w dwóch językach, natomiast poszczególne social media prowadzone w jednym

Takie podejście na pierwszy rzut oka wydaje się być optymalnym rozwiązaniem. Większość przedsiębiorców decydujących się na prowadzenie strony internetowej w dwóch językach, ogranicza ich użycie już tylko do jednego w aspekcie mediów społecznościowych. W przypadku Twittera preferowany jest język angielski, podczas gdy Facebookiem polskich firm i influencerów rządzi język ojczysty. Nic dziwnego - w końcu prawie 40% użytkowników Twittera to osoby między 25, a 34 rokiem życia, natomiast Facebook obecnie bardziej kojarzy się z forami dla osób w średnim wieku, choć te również jak najbardziej mogą być preferowanym gronem odbiorców.

Blog Łukasza Bromirskiego (https://lukasz.bromirski.net/about/) oraz prowadzony przez niego Twitter są przykładem dobrze zorganizowanego promowania własnej marki w Internecie. Strona oferuje zwięzłe i czytelne w przekazie informacje w języku polskim i angielskim, natomiast działalność na Twitterze została głównie ograniczona do komunikacji w języku obcym. Umożliwia to repostowanie contentu innych zagranicznych użytkowników z zachowaniem spójności oraz sporadyczne używanie języka ojczystego przy komentowaniu polskich twittów.

Strona internetowa prowadzona w jednym języku natomiast social media w innym

Taka opcja jest preferowana wśród twórców, którzy są przekonani o tym, że poszczególne obszary ich działalności online są zdominowane przez różniące się językowo grupy odbiorców. Prowadzenie strony internetowej w języku polskim pozwala zwiększyć szanse na wybicie się na rynku lokalnym, ale czy warto zamykać sobie drogę do zagranicznych odbiorców, którzy poprzez content publikowany na social mediach mogliby trafić na Twojego bloga? Odwrotne rozwiązanie - strona w języku angielskim, a social media prowadzone po polsku - wydaje się nietrafione. Skoro zakładamy, że odbiorcy będą czytać teksty po angielsku, po co wprowadzać zamieszanie?

Strona internetowa Bartłomieja Burka (https://www.furas.pl) oferuje dostęp do różnych aspektów jego działalności, które prowadzone są w odmiennych językach. Pomimo ogromnej ilości udostępnionej wiedzy oraz wysokiej jakości, pomocnych materiałów, czytelnik może czuć się przytłoczony. Brak konsekwencji językowej oraz przestarzały moim zdaniem design nie wpływają pozytywnie na promocję oferowanych treści.

Przygotowanie i tłumaczenie contentu

Prowadzenie własnej marki w kilku językach jest nieuchronnie związane z odpowiedzialnością za tłumaczenie oferowanych treści. Wybór właściwego sposobu tłumaczenia może mieć duży wpływ na sukces na rynku międzynarodowym i w zależności od jego jakości pomagać lub przeszkadzać w budowaniu zaufania wśród odbiorców.

Zatrudnienie tłumacza

To rozwiązanie przesuwa część obowiązków związanych z prowadzeniem marki na profesjonalistów. Przeglądając strony internetowe oraz blogi łatwo dostrzec, którzy z twórców zdecydowali się na wysokiej jakości usługi tłumacza, a którzy tworzyli swój content w języku obcym na przysłowiowym kolanie. Przetłumaczenie strony A4 czyli około 1800 znaków to przeciętny koszt 40 zł, a korzyści płynące z tak niewielkiej inwestycji mogą być znaczne.

Tłumacz Google

Niezależnie czy będzie to kopiowanie przetłumaczonych treści czy udostępnienie tłumacza jako narzędzia do zmiany języka na swojej na stronie - i tak nie będzie to trafiony pomysł. Tłumaczenia najpopularniejszego internetowego translatora pozostawiają wiele do życzenia, a niedopracowane teksty sprawiają wrażenie niedbalstwa.

Na wspomniane rozwiązanie zdecydował się założyciel strony Mikrotikon (https://mikrotikon.pl/). Translator Google został dołączony do jego bloga jako narzędzie umożliwiające zmianę języka. Z pewnością znalezienie tłumacza na język łotewski nie jest łatwym zadaniem i ciężko sprawdzić poprawność takich treści, natomiast informacje oferowane w języku angielskim są dalekie od ideału i negatywnie promują tak starannie przygotowany przez autora content.

Odmienne treści dla różnych językowo grup odbiorców

Niezależnie od jakości tłumaczenia treści, można zastanowić się również nad tym, czy te same informacje będą interesujące i przydatne dla tych różnych grup odbiorców.

Ciekawe rozwiązanie w kwestii tłumaczenia i organizacji contentu pod względem językowym zaproponowała agencja marketingowa Cyrek Digital (https://cyrekdigital.com/pl/). Podczas gdy podstawowe treści na stronie internetowej są dostępne zarówno po polsku jak i angielsku, to artykuły zamieszczone na ich blogu różnią się między sobą w zależności od wyboru języka. Przygotowanie contentu pod tak szczegółowo analizowane potrzeby odbiorców jest pracochłonne, natomiast przy wnikliwej obserwacji rynku może zaowocować większym zainteresowaniem. Dodatkowo zapewniając zróżnicowane treści swojej publice, z pewnością unikniesz monotonii i powtarzalności.

Alternatywne podejścia

Wiele osób działających w sieci wciąż decyduje się na monogamię językowa. Niesie to ze sobą z pewne korzyści - nakład pracy zostaje ograniczony, a zaoszczędzony czas można przeznaczyć na rozwijanie działalności w innych kierunkach. Warto jednak pamiętać, że przy wyborze angielskiego, jako języka wiodącego, poszerzamy grono odbiorców. Angielski jest też domyślnym językiem sektora IT.

Opisane rozwiazanie zastosował Adam Warski, współtwórca Softwaremill (https://softwaremill.com) - decydując się na język angielski jako główne narzędzie swojej pracy. Strona internetowa oraz Twitter prowadzone są estetycznie z dużą dbałością o jakość językową, co zapewne zaowocuje zwiększonym zainteresowaniem i aktywnością obserwujących.

Odwrotną strategię przyjął Paweł Mansfeld (https://mansfeld.pl) pozostając wiernym swojemu ojczystemu językowi. Strona internetowa oraz blog są tworzone w języku polskim - lecz dzięki dbałości o zarówno aspekty wizualne jak i jakość pisanych tekstów - przyciągają one dużą liczbę lokalnych odbiorców. Wybicie się w lokalnej niszy może być łatwiejsze niż w przypadku konkurowania z całym światem.

Podsumowanie

Po analizie różnych strategii oraz możliwości promowania marki w wielu językach, postanowiłem spróbować rozwinąć działalność na polskim rynku poprzez bezpośrednią promocję swoich działań oraz startupów w języku ojczystym. Oprócz regularnie pojawiających się materiałów po polsku na profilu LinkedIn mojego startupu Sentimatic, powstał osobny blog, na którym udostępniane będą odmienne treści w języku polskim. Właśnie go czytasz. Uważam, że pozwoli mi to dostosować opublikowany content do potrzeb lokalnego rynku.

Niezależnie od tego na jakie rozwiązanie się zdecydujesz, warto pamiętać o kilku o zasadach. Zastanów się do kogo kierowane są Twoje treści i sprawdź statystyki wyświetleń pod względem wieku, płci czy geolokalizacji. Po podjęciu decyzji jakie obszary działalności będą prowadzone dwujęzycznie, a jakie nie, pozostań dobrze zorganizowany i konsekwentny. Warto stawiać na jakość - nie należy pozwolić, żeby teksty, a przez co cała działalność, sprawiały wrażenie amatorskich i nieprzemyślanych. Nie bój się eksperymentować. Prowadzenie marki w wielu językach to nie decyzja na całe życie - zapotrzebowania rynku mogą się zmienić, osobiste przekonania również ewoluują - dlatego warto przetestować, które rozwiązanie sprawdzi się najlepiej.

Daj znać na na jaką strategię wybierasz i co myślisz o prowadzeniu marki dwujęzycznie!

Jeśli interesują Cię moje angielskie teksty i dyskusje, zapraszam na Twitter i LinkedIn.